Wydawałoby się, że tłumaczenie z innego języka nie jest wielką sztuką. Oczywiście przy założeniu, że znasz ich więcej niż jeden. Są przecież słowniki, aplikacje i programy, które wspomagają ten proces. I oczywiście praktyka, która czyni mistrza. Jaki jest wobec tego sens w tym, żeby płacić za studia podyplomowe dla tłumaczy? Czy opłaca się w nie inwestować? Czego można się na nich nauczyć? I jak wykorzystać tę wiedzę w swoim życiu zawodowym? Posłuchaj.
Kiedy osiem lat temu zapisałam się na Studia Podyplomowe dla Tłumaczy Ustnych i Pisemnych Języka Rosyjskiego, koleżanki i koledzy z roku patrzyli na mnie jak na wariatkę. Przecież dopiero co obroniliśmy nasze – tworzone w pocie czoła – prace magisterskie. Dopiero wyszliśmy obronną ręką z najgorszego egzaminu w historii Instytutu Filologii Słowiańskiej, o którym pisałam w podcaście „10 faktów na 10 lat pracy z językiem obcym„. A ja zdecydowałam się zainwestować ponad 4 tysiące złotych w studia podyplomowe. W jakim celu? No właśnie, w jakim?
STUDIA PODYPLOMOWE DLA TŁUMACZY – KTO MOŻE NA NIE PÓJŚĆ
Żeby skorzystać z takiego studium, nie wystarczą dobre chęci, pasja, a nawet fakt, że jesteś nosicielem danego języka (native speakerem). W większości przypadków konieczny jest dyplom ukończenia studiów przynajmniej na poziomie licencjata.
Dodatkowo niektóre uczelnie przeprowadzają egzamin wstępny, żeby sprawdzić, czy uczestnicy mają niezbędne kompetencje translatorskie i na jakim są one poziomie. I chociaż mogłoby się to wydawać zbędną formalnością (w końcu masz dyplom, który to potwierdza), z mojej perspektywy jest ona jak najbardziej słuszna.
Dlaczego?
Ponieważ nie każdy poradzi sobie na tych studiach. Nie każdy ma dryg do tłumaczeń specjalistycznych (czy tłumaczeń w ogóle) i odnajdzie w sobie dość motywacji, żeby opanować szeroki zakres słownictwa i wiedzy z różnych dziedzin.
Ale jeżeli tak jest, jeżeli łakniesz tej wiedzy i kuszą Cię tłumaczenia uwierzytelnione, symultaniczne czy konsekutywne, to według mnie warto zainwestować w te studia.
O ile dysponujesz budżetem na poziomie od 3 do 6 tysięcy złotych.
STUDIA PODYPLOMOWE DLA TŁUMACZY – CZEGO MOŻESZ SIĘ NA NICH NAUCZYĆ
Zdradzę Ci, że sam powód, dla którego się na nie zapisałam był dość banalny. Brakowało mi zajęć. Brakowało mi pędu, który towarzyszył mi przez całe studia. Pochłaniał mnie nienasycony głód wiedzy osoby, która od zawsze czerpała garściami z dobrodziejstw edukacji wyższej i była znana z tego, że chwyta kilka srok za ogon.
Był to też pierwszy test, który pokazał mi, jak wiele jeszcze nie umiem.
Oto, czego się na nich nauczyłam:
- Tłumacz musi mieć wiedzę ogólną z wielu branż – finanse, ekonomia, tłumaczenia techniczne i specjalistyczne – nigdy nie wiesz, jakie zlecenie Ci się przytrafi, zwłaszcza jeśli współpracujesz z biurem tłumaczeń. Dlatego warto poszerzać swoją wiedzę w różnych dziedzinach, sporo czytać i być na bieżąco ze zmianami na świecie, które często mają swoje odzwierciedlenie w języku.
- Tłumaczenia symultaniczne i konsekutywne nie są dla każdego – trzeba mieć nie tylko wszechstronną wiedzę i bogaty zasób słownictwa, ale również musisz umieć trzymać nerwy na wodzy, radzić sobie z wystąpieniami publicznymi i pracą pod presją czasu.
- Tłumacz musi być systematyczny, ponieważ proces ciągłej nauki jest wpisany w ten zawód. I jeśli brak Ci konsekwencji i nie jesteś otwarty na nową wiedzę, szybko wylecisz z obiegu
CO JESZCZE WYNIOSŁAM ZE STUDIÓW PODYPLOMOWYCH?
Na studiach filologicznych zdobędziesz szeroką wiedzę, związaną z literaturą, lingwistyką czy realiami danej kultury językowej. Poznasz strukturę języka, jego historię i rozwój. Ale jakkolwiek pasjonujące by to nie było, wiele z tych informacji na nic Ci się nie przyda w pracy tłumacza.
Dlaczego?
Ponieważ oprócz wiedzy i słownictwa potrzebne są też narzędzia, które pomogą Ci wykonywać swoją pracę i realizować się w tym zawodzie.
Bo praca tłumacza – zwłaszcza przysięgłego – to nie tylko porównywanie dwóch tekstów i przekład za pomocą aplikacji, translatora czy słownika (lub kilku).
To także:
- Znajomość aspektów prawnych, w tym prawa autorskiego i własności intelektualnej.
- Ciągłe poszerzanie kompetencji i walka z blokadą językową.
- Obcowanie z dokumentami i niuansami, które były (i są) w nich zawarte.
- Odpowiedzialność karna za niekompetentne, niekompletne czy błędne tłumaczenie – na przykład podczas rozprawy sądowej czy na komisariacie.
Dzięki studiom podyplomowym nauczysz się między innymi, jak transliterować nazwiska, nazwy miast, organizacji czy podmiotów prawnych – i jakie są między nimi różnice w różnych krajach.
Poznasz też zawiłości korespondencji i kultury biznesowej w danym języku, a także tłumaczeniowy savoir-vivre.
TŁUMACZ PRZYSIĘGŁY – NIESPEŁNIONE MARZENIA?
Ten temat jest mi bliski i obcy jednocześnie. Dowiesz się o nim więcej z innego odcinka podcastu i artykułu na blogu. Natomiast tutaj wspomnę tylko, że podczas studiów podyplomowych zdobyłam bardzo dużo informacji na temat pracy tłumacza przysięgłego od osób, które już pracowały w tym zawodzie lub były świeżo po egzaminie.
Otworzyło mi to oczy na realia, związane z tą profesją. A także na pewien (dość długi) czas odroczyły moje plany na przystąpienie do egzaminu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
KOMU POLECAM STUDIA PODYPLOMOWE DLA TŁUMACZY
Jak już pisałam wcześniej, te studia nie są dla każdego. I piszę to z perspektywy osoby, która uczestniczyła w nich razem z native speakerami. Z nosicielami języka, którzy mimo swoich wrodzonych zdolności lingwistycznych nie poradzili sobie z całym, skomplikowanym materiałem.
Komu zatem je polecam? Osobom, które chcą:
- zgłębić wiedzę specjalistyczną w jednym miejscu,
- pokonać pierwszy stres w zderzeniu z tłumaczeniami ustnymi,
- sprawdzić, z jakimi aspektami pracy tłumacza sobie nie radzą,
- uszczknąć trochę złotych wskazówek od praktyków,
- poznać perspektywy i zagrożenia związane z zawodem tłumacza.
O tym, czy warto było ukończyć te studia, przekonałam się w klinice leczenia niepłodności. To właśnie tam zderzyłam się nie tylko z przekładem ustnym, ale też z tłumaczeniami medycznymi w najróżniejszych formach.
Podsumowując temat studiów podyplomowych, można by powiedzieć, że płacisz za dyplom, czyli za kolejny papierek. Tylko że za tym dyplomem kryją się miesiące nauki, praktyki i wskazówek, które są warte swojej ceny.
Podobał Ci się ten artykuł? Zostaw komentarz albo poleć go osobie, która może skorzystać z zawartych w nim wskazówek.
Jeżeli chcesz posłuchać innych odcinków podcastu „Biznesowe Potyczki Językowe”, zajrzyj do zakładki PODCAST lub zasubskrybuj mój kanał na Spotify.
Zapraszam Cię też na mój FANPAGE.
A jeśli interesuje Cię temat komunikacji językowej, transkrypcji, podcastów, szukasz tłumacza, copywritera albo Wirtualnej Asystentki – skorzystaj z bezpłatnej konsultacji i przekonaj się, w jaki sposób mogę wesprzeć Twój biznes!
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback