rosyjski bazar wing person

Что общего имеют русский базар и Красная Шапочка? Как я оказалась среди волков? И как этот самый базар связан с интернетом? Послушай!

ROSYJSKI BAZAR – OPIS ODCINKA

Zanim zdobyłam doświadczenie w pracy z rosyjskim i zostałam przedsiębiorcą, oczywiście musiałam się tego języka nauczyć. Zajęło mi to w sumie kilkanaście lat – w szkole, na studiach, przez pół roku w Moskwie. A także przez 6 lat praktyki na etacie. I kiedy myślę o moim życiu zawodowym, o mojej obecnej pracy, o tym, jak szukam klientów czy zwyczajnie staram się przetrwać i znaleźć swoje miejsce w sieci – w mojej pamięci ożywają wspomnienia sprzed dekady i pobyt w stolicy Rosji.

Bo działania w sieci przypominają nieco rosyjski bazar.

Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że jest tam masa wszystkiego – kursów, produktów, feelancerów, influencerów, firm, sprzedawców, i tak dalej. Po drugie – ponieważ zazwyczaj zwycięża ten, kto najgłośniej krzyczy, albo ma najbardziej kuszące argumenty (lub umie o nich świetnie opowiadać). Wygrywa więc dobra historia. 

A jeśli już mowa o bazarach… Rosyjski bazar to nie miejsce – to stan umysłu. Przekonałam się o tym na własnej skórze ponad 10 lat temu.

ROSYJSKI BAZAR I HISTORIA PEWNYCH WINOGRON

rosyjski bazar wing person

Jak się pewnie domyślasz, stolica Rosji jest ogromna. Przez 6 miesięcy udało mi się zwiedzić jej nikły procent, mimo że poświęciłam na to zajęcie wiele godzin i zdarłam przy tym dwie pary butów. 

Niedaleko Instytutu Aleksandra Siergiejewicza Puszkina, w którym mieszkałam, ulokowana była jedna z końcowych stacji metra, Bielajewo. Natomiast ostatni na linii czerwonej był Teply Stan, w pobliżu którego znajdował się ogromny bazar. Typowy, rosyjski bazar, na którym można kupić wszystko: ubrania, suszone owoce, jakieś torby, buty, warzywa, słodycze i mnóstwo innych rzeczy.

I wyobraźcie sobie, że któregoś pięknego dnia bez żadnego zastanowienia pojechałam na ten bazar jak pierwsza lepsza turystka. A w sumie, jak Czerwony Kapturek. I to dosłownie, gdyż miałam na sobie czerwoną, sportową kurtkę i bardzo, bardzo czerwoną czapkę.

Właśnie taki ubiór wybrałam na wycieczkę pomiędzy stado wilków. Nic więc dziwnego, że rzuciły się na mnie wszystkie na raz. 

Zwycięsko wyszła z tej batalii kobieta, która podbiła moje naiwne serce opowieścią o ostatnim winogronie. Jej stoisko było niemal puste, poza jedną, samotną kiścią. Ostatnim produktem, który powstrzymywał ją przed tym, żeby skończyć pracę i wrócić do domu. No cóż, nie mogłam odmówić.

I jak się domyślasz, to nie jest koniec tej opowieści. 

W chwili, kiedy wypowiedziałam mało sakramentalne „tak” (a właściwie „da”), kiebieta wyciągnęła spod lady pozostałe – na oko – 3 kilogramy winogron (poslednij kusochek – ostatni kawałeczek), a ze mnie uleciało powietrze 😉 Cóż miałam jednak zrobić, pogratulowałam jej w duchu sprytu i… kupiłam.

I tak oto wygrała najlepsza opowieść sprzedażowa. A ja musiałam podzielić się tą „ostatnią kiścią” z połową piętra w akademiku.

I myślę, że to samo dzieje się w sieci. Jeśli wiesz, jak mówić o sobie, i o swojej marce, jak zaprezentować swój biznes, aby inni się w nim zakochali, aby poczuli się częścią Twojej historii – to świetnie. A jeżeli nie, to będziesz zastanawiać się w kółko, jak pozbyć się tego ostatniego kawałka winogron. 

Takich obrazków z moskiewskiego życia mam o wiele więcej. Znalazłem też blog, który prowadziłam w tym czasie. Jest wśród nich pewna fascynująca opowieść o tym, jak wypożyczyć książkę z biblioteki uniwersyteckiej. Na pewno podzielę się nią w jednym z kolejnych odcinków. 

Do usłyszenia za tydzień.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *