Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział mi, że dziś będę świętować rocznicę pracy na swoim, pewnie parsknęłabym śmiechem. Bo w 2018 roku o moim własnym biznesie nie było nawet mowy. Przez myśl mi nie przemknęło, że mogłabym porzucić etat na rzecz podcastów, transkrypcji i pracy w języku obcym. Zwłaszcza że o prowadzeniu firmy wiedziałam tyle, co o budowie samochodu, czyli niemalże nic. A jednak dokładnie 12 miesięcy temu zjawiłam się na progu biura rachunkowego i podpisałam cyrograf. Co zmieniło się przez ten czas? Czy własna firma spełniła moje oczekiwania? Poznaj 5 rzeczy, których nauczył mnie pierwszy rok na swoim.
Studia, etat, własny dom i samochód – tak kreatywnie wyobrażałam sobie moją przyszłość, kiedy niemal dekadę temu kończyłam studia na filologii rosyjskiej. Kariera zawodowa? O ta była już bardziej sprecyzowana – w trakcie studiów marzyłam, że zostanę słynną tłumaczką kryminałów i fantastyki rosyjskiej. Po sześciu latach moje plany sprowadzały się do jakiegokolwiek etatu, byle z językiem obcym.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na swój biznes?
No właśnie.
Własna firma nigdy nie wchodziła w grę. I to nie dlatego, że nie pociągała mnie wizja pracy na swoim. Ale prawda jest taka, że nie dość, że nie miałam o niej zielonego pojęcia, to jeszcze od dziecka wszyscy dookoła przekonywali mnie, że świat zawodowy dzieli się tylko na dwie kategorie: etat albo bezrobocie (żeby nie powiedzieć dosadniej – karton pod mostem).
Nic więc dziwnego, że obrałam jedyną słuszną drogę i znalazłam pracę w klinice leczenia niepłodności, w której spędziłam 6 długich lat, na różnych stanowiskach – od rejestratorki medycznej po koordynatora działu zdalnej obsługi klienta.
Czego nauczyłam się przez te sześć lat? Całe mnóstwo. Ale największa lekcja, jaką wyciągnęłam brzmiała: „Chcę czegoś więcej!”.
WŁASNA FIRMA – DLACZEGO POSTANOWIŁAM JĄ ZAŁOŻYĆ?
Ta decyzja nie przyszła z dnia na dzień, a dojrzewała we mnie przez wiele miesięcy. Na początku w ogóle nie dopuszczałam jej do myśli, udając, że wszystko jest w porządku. Aż w którymś momencie po prostu moja bańka pękła, niczym w piosence Reginy Spector „The call”:
It started out as a feeling
Which then grew into a hope
Which then turned into a quiet thought
Which then turned into a quiet wordAnd then that word grew louder and louder
’Till it was a battle cry[…]
Dlaczego postanowiłam spróbować swoich sił na swoim? Powodów było mnóstwo!
Chciałam:
- sama decydować o swoim planie dnia,
- mieć wpływ na kierunek mojej kariery,
- uczyć się nowych rzeczy i wrócić do pasji ze studiów,
- rozwijać się i pracować na własnych zasadach,
- mieć więcej czasu dla rodziny,
- czuć, że mam w sobie moc, żeby sięgać po swoje marzenia.
Założeń i planów miałam mnóstwo. Część bardzo szybko zweryfikowałam podczas mentoringu z Karoliną Brzuchalską z Pretty Well Done, która nie tylko otworzyła przede mną całą gamę perspektyw i możliwości, ale też sprowadziła na ziemię i pomogła poukładać te wszystkie klocki z głową.
A potem zaczęła się zabawa 🙂
WŁASNA FIRMA – CO SIĘ ZMIENIŁO?
Personal Assistant, wirtualny concierge, research, copywriting, projektowanie grafik czy zarządzanie kalendarzem – zanim doprecyzowałam swoje usługi i ofertę, tak naprawdę testowałam każde rozwiązanie. Pierwszy okres był pełen eksperymentów i frustracji, kiedy moje oczekiwania rozmijały się z rzeczywistością.
A potem zaczęłam pracę z coachem biznesu, Agatą Limanówką, dzięki której plany przekształciły się w działania, a przekonania wyblakły, stłamszone przez chęć rozwoju i rosnące poczucie wartości. Określiłam swoje potrzeby, cele i kierunek, w którym chcę podążać.
Wybrałam specjalizację i dopracowałam nową ofertę, której funamentem są moje 3 pasje:
- podcasty,
- tłumaczenia literackie,
- języki obce.
Nad jedną z nich ciągle jeszcze pracuję, bo wiem, że nie postawiłam ostatniej kropki w tym temacie 🙂
WŁASNA FIRMA – CZEGO SIĘ NAUCZYŁAM PRZEZ TEN ROK?
O moich marzeniach, planach i podsumowaniach opowiadałam bardziej szczegółowo w poprzednim odcinku podcastu, więc jeśli ciekawi Cię, co wydarzy się w Wing Person w 2021 roku – wysłuchaj koniecznie!
A dzisiaj chciałabym podzielić się z Tobą 5 rzeczami, których nauczyła mnie przez ten rok moja własna firma:
1) Jednoosobowa działalność gospodarcza wcale nie oznacza, że jesteś sam.
Zdalne zespoły, mentoring, mastermindy, grupy na facebooku… wydaje Ci się, że prowadząc biznes online jesteś zdany wyłącznie na siebie? Zajrzyj do sieci. Znajdziesz tam mnóstwo informacji oraz osób, które przechodzą przez to samo i z radością wesprą Cie, doradzą czy też sprowadzą na ziemię. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że ostateczna decyzja i tak należy do Ciebie.
2) Praca na swoim to nie bułka z masłem, ale za to satysfakcja jest nieporównywalnie większa.
Wydawałoby się, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie? Nigdy nie miałam takich złudzeń. Ale też nie spodziewałam się, ile czasu zajmują zadania okołobiznesowe. Klienci i zadania dla nich to tylko kropla w morzu. Bo praca nad własną marką to również oferta, social media, a także stos działań biznesowych – budżety, strategie, plany, faktury czy raporty. A do tego całe morze myśli, które krążą w Twojej głowie 24 godziny na dobę.
3) Praca nad mindsetem to absolutny must-have.
Byłam na to przygotowana, miałam poduszkę finansową, ogarnięte formalności i pierwszych klientów, a jednak nie zadbałam o jeden z kluczowych elementów mojego sukcesu – nie przepracowałam własnych przekonań.
To wszystko sprawiło, że pierwsze miesiące były koszmarem. A potem? Potem postanowiłam odrobić tę gorzką lekcję i rozpoczęłam prawdziwą przygodę, pełną wyzwań, przeszkód i pokonywania własnych słabości.
4) Masz w sobie siłę, żeby przetrwać wszystko.
I możesz znacznie więcej, niż Ci się wydaje.
- O ile wiesz, jak zaprojektować swoje działania.
- O ile rozplanujesz je w czasie i podejdziesz do nich z głową.
- O ile będziesz konsekwentny i nie poddasz się przy pierwszym wyzwaniu.
Bo nie sztuką jest się zajechać, powtarzając jak mantrę, że dasz radę. Oczywiście, że dasz, ale jakim kosztem? Zawsze miałam sobie dużo pokory wobec innych. Ten rok nauczył mnie też pokory wobec samej siebie.
5) Nie wszystko, co robisz, musi być perfekcyjne.
To moja najtrudniejsza lekcja. Taka na całe życie. Błędy się zdarzają, ba, popełniam je codziennie. Różnica polega na tym, co z nimi zrobisz. Kiedyś wpadałabym w histerię i z płaczem przepraszałabym wszystkich dookoła, wyrzucając sobie, że jestem głupia.
Dziś uczę się patrzeć na błędy z dystansu. Czy zawsze mi to wychodzi? Oczywiście, że nie! W końcu perfekcjonizm wyssałam z mlekiem matki. Jest dla mnie jak druga skóra, albo najprzytulniejszy pluszowy koc, którym możesz otulić się w zimowe dni.
A jednak kadego dnia pozwalam sobie na odrobinę niedoskonałości. I to mi daje jeszcze większą siłę i kopa do działania niż najbardziej wyszukane komplementy, którymi karmiłam się przez całe dotychczasowe życie.
Tak wygląda moje top 5, aczkolwiek od ręki dopisałabym do nich kolejne pięć lekcji, które wyciągnęłam z tego trudnego, a jednocześnie pasjonującego roku. I nie mogę się już doczekać, co przyniesie kolejny 🙂
Podobał Ci się ten artykuł? Zostaw komentarz albo poleć go osobie, która może skorzystać z zawartych w nim wskazówek.
Jeżeli myślisz o własnym podcaście, koniecznie zapisz się na listę zainteresowanych moją książką „Podcast w biznesie”!
Jeżeli chcesz posłuchać innych odcinków podcastu „Biznesowe Potyczki Językowe”, zajrzyj do zakładki PODCAST lub zasubskrybuj mój kanał na Spotify.
Zapraszam Cię też na mój FANPAGE.
A jeśli interesuje Cię temat komunikacji językowej, transkrypcji, podcastów, szukasz tłumacza, copywritera albo Wirtualnej Asystentki – skorzystaj z bezpłatnej konsultacji i przekonaj się, w jaki sposób mogę wesprzeć Twój biznes!
0 komentarzy