Na trzydzieste urodziny zafundowałam sobie tatuaż ze skrzydłem nietoperza. Pięć lat później obiecałam sobie, że wreszcie w tym roku wsiądę do samolotu! Czy udało mi się spełnić to marzenie? Co ma wspólnego Wing Person z listem do Hogwartu? Jakie jeszcze story i wskazówki przygotowałam dla Ciebie w tym odcinku? Wysłuchaj nagrania i poznaj 7 historii biznesowych (mniej lub bardziej), które zdradzę Ci z okazji moich 35. urodzin!
Pewnie zastanawiasz się, dlaczego wybrałam akurat 7 historii biznesowych? Przede wszystkim po to, aby Cię nie zanudzić! Ale również z innego powodu! Otóż głęboko wierzę, że zmiany w życiu nie dzieją się ot tak i warto porównywać swoje osiągnięcia w większych odstępach czasu!
7 HISTORII BIZNESOWYCH (I NIE TYLKO)
Mini opowieści, które dzisiaj poznasz, zdarzyły się naprawdę i miały ogromny wpływ na to, jak wygląda mój biznes, mindset i podejście do życia. Część z nich być może już znasz, część pewnie usłyszysz po raz pierwszy. To co? Zaczynajmy!
#1 O tym, jak prawie zostałam panią doktor i nie zrobiłam kariery w radiu
Od zawsze marzyłam o karierze tłumacza – to pewnie już wiesz. Wizualizowałam pękaty regał pełen książek z moim nazwiskiem w środku. Koniecznie podwójnym. I szło mi nawet całkiem nieźle, ale o tym za chwilę. Bo mało kto wie, że oprócz tłumaczeń pragnęłam czegoś jeszcze – studiów doktoranckich na filologii rosyjskiej. A także pracy w radiu.
Z tego powodu wyjechałam na stypendium do Moskwy, ukończyłam studia podyplomowe dla tłumaczy, a nawet przemogłam strach przed kamerą i wybrałam specjalizację radiowo-telewizyjną na dziennikarstwie.
Te marzenia mogły się ziścić. Od ich realizacji dzieliły mnie dwa telefony. A jednak obie oferty musiałam odrzucić – zarówno propozycję promotora, jak i gotowy etat w Radiu Zachód. Do dziś pamiętam, jak zalewałam się łzami na ławce we wrocławskim Parku Południowym chwilę po rozmowie z redaktorem naczelnym.
Czy żałuję? Dziesięć lat temu powiedziałabym, że tak. Dzisiaj przyznaję, że tak musiało się stać. Aczkolwiek droga od wtedy do dziś nie była łatwa.
#2 O tym, jak w pięć lat znienawidziłam telefon
Czy wiesz, że zanim założyłam Wing Person, przez 6 lat pracowałam na etacie w placówce medycznej? Najpierw w rejestracji, potem jako opiekun pacjenta aż w końcu – team leaderka zespołu zdalnej obsługi.
Przeszłam tam najprawdziwszą szkołę życia. Od zahukanej dziewczynki z rejestracji do specjalistki kierującej własnym zespołem. Od konsultantki telefonicznej, która na widok kierunkowego z Warszawy dostawała rozstroju żołądka, po managerkę średniego szczebla od zera budującą dział zdalnej obsługi.
Po 6 latach wiedziałam o firmie wszystko. Nie było pytania, które mogło mnie zaskoczyć. A jednocześnie czułam frustrację, stres i wypalenie, które stopniowo zżerało mnie od środka.
Czy żałuję? Nie, bo dzięki nim wiem, jak wiele zyskałam zakładając własną firmę. To doświadczenie dało mi też narzędzia, które pozwalają mi wspierać zespoły klientów i zarządzać projektami. Ale telefonów unikam do dziś!
#3 O tym, jak nie podbiłam świata wydawniczego
Pierwszą książkę przetłumaczyłam jeszcze na studiach. Był to kryminał retro „W otchłani Imatry”. Dwa lata później ukazała się jego kontynuacja, czyli „Pierścień Węża”. Opowiadałam tę historię w innym odcinku podcastu, podobnie jak story o tym, jak zostałam matką chrzestną „Czasodziejów”. Natalii Sherby. Morał ze wszystkich tych opowieści był jeden – nie podbiłam świata wydawniczego.
Popełniłam też mnóstwo błędów, jak:
- Brak znajomości rynku wydawniczego;
- Brak wiary w siebie i swoje umiejętności;
- Brak szczegółowo rozpisanej strategii i planu promocji;
- Brak podpisanej umowy przed rozpoczęciem pracy i nieprecyzyjnie określona kwestia praw autorskich do tłumaczenia;
- Fatalna wycena – tłumaczenie literackie z przełomu XIX i XX wieku, koloryt lokalny, zróżnicowanie językowe, gwara, a ja… policzyłam stawkę jak dla żółtodzioba. Nie umiałam kompletnie docenić swojej pracy. A była warta o wiele więcej.
Dopiero po latach i w asyście dwóch specjalistek – moich partnerek w zbrodni – odważyłam się ponownie sięgnąć po to marzenie. I tym razem odniosłyśmy sukces!
- Jak to się stało, że w tym roku wydajemy drugi tom Akademii Uroków?
- W jaki sposób pozyskałyśmy prawa do tłumaczenia serii?
- Dlaczego zdecydowałam się wyciągnąć to marzenie z szuflady?
Poznaj tę opowieść! Zdradzam ją w innym odcinku!
#4 O tym, jak byłam niewolnicą we własnej firmie
Czy założenie Wing Person rozwiązało wszystkie moje problemy? Oczywiście, że nie! Wręcz przeciwnie, przez pierwsze miesiące niemal codziennie chciałam zadzwonić do mojej byłej szefowej i błagać, aby przyjęła mnie z powrotem!
Dlaczego? Ponieważ nie miałam żadnego doświadczenia w B2B. Po sześciu latach w korpo trafiłam do wirtualnego świata, w którym nie byłam pracownikiem, a partnerką biznesową. I przyznaję, że nie byłam na to gotowa.
Największym wyzwaniem było stawianie granic. Do tej pory pamiętam telefony od klientów w weekendy, deadline’y, których nie udźwignąłby cały zespół WA czy też wiadomości na Messengerze grubo po 23:00.
Po jednej z takich nocy ocknęłam się z myślą, że to chyba nie tak miało wyglądać. Wówczas skorzystałam ze wsparcia coacha biznesowego. I to był strzał w dziesiątkę! Wspólnie poukładałyśmy biznesowe klocki i popracowałyśmy nad mindsetem.
I nagle okazało się, że mogę więcej i inaczej. Zaczęłam świadomie budować swoją markę, zatrudniłam wirtualną asystentkę, a sama skupiłam się na tym, co faktycznie chciałam robić – na podcastach, tłumaczeniach i zarządzaniu projektami. I oczywiście na pracy z talentami
#5 O tym, jak zdecydowałam, że odpuszczam podcast
Z czym kojarzy Ci się Wing Person? Jestem przekonana, że podcast stoi na pierwszym miejscu. A przynajmniej na podium Trudno się dziwić, w końcu od początku prowadzenia firmy uczyniłam z niego core swojego biznesu. Nie bez powodu napisałam też książkę „Podcast w biznesie”, prowadzę warsztaty i konsultacje dla przedsiębiorców.
A jednak w którymś momencie nasze wzajemne relacje uzyskały status: to skomplikowane. Bo z jednej strony wierzę w moc podcastów, a z drugiej – nie chcę do końca życia ich montować. Długo gryzłam się tym tematem, bo w końcu jak to? Powtarzam wszem wobec, że podcast to idealne narzędzie do promocji Twojej marki, a jednocześnie sama nie chcę go robić? Bzdura, prawda?
Uspokoję Cię! Nadal wierzę w moc audycji o Twojej marce i gorąco zachęcam Cię, aby włączyć podcast do Twojej komunikacji. Ale sama nie chcę już tego robić – montować, odszumiać, dłubać w szczegółach.
O wiele bardziej kręci mnie rola podcastowego project managera – zarządzanie Twoją audycją, wsparcie zespołu, burze mózgów i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik.
Dorosłam do tego, aby oddelegować kwestie techniczne komuś innemu. I czuję, że to dobra decyzja!
#6 O tym, jak pokochałam swoje talenty
Jeżeli jesteś ze mną już od jakiegoś czasu, na pewno wiesz, że jestem fanką wiedzy o talentach, stylach myślenia i działania. Pierwszy test Gallupa wykonałam na początku prowadzenia firmy, DISC w swojej karierze robiłam 3 razy (jestem też konsultantką MaxieDISC!)
Ale to wcale nie oznacza, że od razu pokochałam swoje wyniki. Wręcz przeciwnie. Kiedy po raz pierwszy wykonałam test MaxieDISC, byłam bardzo sfrustrowana. Bo zdradzę Ci, że nie miałam wątpliwości, który kolor mi wyjdzie.
Zawsze wiedziałam, że nie jestem szałową businesswoman, która z impetem podbija internetowe salony. Nie ma też we mnie za grosz wizjonera. Kolor żółty jest dla mnie praktycznie niedostępny. Czerwony tylko w pewnym stopniu. Byłam przekonana, że nigdy nie zostanę influencerką, mentorką ani przedsiębiorczynią z prawdziwego zdarzenia, ponieważ brakuje mi tych „fajnych” talentów. Zamiast nich mam tylko te „nudne”.
Ale zdradzę Ci sekret! Każdy z czterech stylów MaxieDISC ma taką samą szansę, aby prowadzić prężny biznes na swoich zasadach. Każdy kolor może działać jako lider zespołu! Zrobią to po prostu na różne sposoby.
I w momencie, kiedy to zaakceptowałam, moje podejście do biznesu zmieniło się o 180 stopni. I Twoje też może, jeśli chcesz!
#7 O tym, jak postanowiłam, że w końcu nauczę się latać
Na trzydzieste urodziny zafundowałam sobie tatuaż ze skrzydłem nietoperza. Pracowałam wtedy jeszcze na etacie i gorąco wierzyłam, że ta odrobina tuszu sprawi, że moje życie zacznie magicznie się zmieniać.
Niestety, tak jak od ponad dwudziestu lat czekam na list z Hogwartu, tak samo zmiany zawodowe nie zadziały się same. Musiałam wziąć je we własne ręce (i parę cudzych). Zajęło mi kilka lat, aby określić, co chcę robić we własnej firmie i żeby zrozumieć, że te wizje będą się zmieniać. I to jest w porządku.
Możesz:
- odpuścić coś, co od początku było core Twojego biznesu,
- oddelegować zadania, które nie sprawiają Ci frajdy lub hamują w rozwoju,
- zniknąć z social mediów i nadal będziesz mieć mnóstwo zleceń,
- wywrócić biznes do góry nogami, bo masz na to ochotę,
- sięgnąć po najbardziej szalone marzenia, nawet jeżeli droga do ich osiągnięcia będzie długa, wymagająca i bardzo wyboista.
Możesz, nie musisz! To bardzo uwalniające.
Sama przechodzę ogromne zmiany z dala od mediów społecznościowych. I dobrze mi z tym. Czy to oznacza, że nic nie robię albo jestem mniej wiarygodna?
Oceń sama 😉
0 komentarzy